0
niskowo-land 1 czerwca 2016 07:00

CHINY NIGDY NAS SPECJALNIE NIE FASCYNOWAŁY. NA LIŚCIE MIEJSC DO ZOBACZENIA Z PEWNOŚCIĄ NIE ZNAJDOWAŁY SIĘ W "TOP 10". JEDNAK, KORZYSTAJĄC Z PIERWSZEGO W TYM ROKU WOLNEGO TYGODNIA I DOBREJ CENY NA PRZELOT, POSTANOWILIŚMY SPRAWDZIĆ, O CO CHODZI Z TĄ MODĄ NA CHIŃSZCZYZNĘ. I NIE ZAWIEDLIŚMY SIĘ! OTO RELACJA, JAK UDAŁO SIĘ NAM TANIO PRZETRWAĆ W STOLICY PAŃSTWA ŚRODKA.
JAK DOSTAĆ SIĘ DO CHIN?

Po pierwsze - wiza. Niestety, trzeba ją zdobyć już w Polsce, gdyż nie ma możliwości ubiegania się o nią w momencie wjazdu do Chińskiej Republiki Ludowej. W Polsce wizę można załatwić w ambasadzie w Warszawie, w konsulacie w Gdańsku, bądź korzystając z usług licznych pośredników wizowych. Mając szczęście mieszkania praktycznie obok ambasady, swoje wizy załatwialiśmy osobiście. Kolejka ustawia się już na godzinę przed otwarciem, a sam wydział wizowy czynny jest jedynie 3 razy w tygodniu przez kilka godzin. We wniosku trzeba się wyspowiadać praktycznie ze wszystkiego, łącznie z danymi osobowymi rodzeństwa. :) Ważne (a nie ma o tym info na stronie ambasady): miejcie ze sobą xero strony paszportu ze zdjęciem, bez tego nie złożycie wniosku wizowego (xero na miejscu jest bardzo drogie). Wnioski można składać w dwóch okienkach (wcześniej pobieramy numerek - na jeden możecie złożyć kilka wniosków, np. jako grupa). Potem najmniej przyjemna rzecz, czyli wniesienie opłaty. Wiza kosztuje aż 260 zł (uprawnia do 1 lub 2 wjazdów, a że cena ta sama, lepiej zawsze we wniosku zaznaczyć 2 wjazdy).

Jeśli zależy Wam na czasie, za dopłatą 110 zł, otrzymacie wizę na następny dzień pracy konsulatu (czyli np. składając wniosek w środę, wiza będzie na czwartek, ale składając w czwartek, dopiero na poniedziałek) - jest to tryb ekspres. W tym wypadku za wizę musimy zapłacić bezpośrednio w Citibanku, gdzie dodatkowo obciąży nas haracz 20 zł. Ważne: nie płaćcie za wizę wcześniej, tylko dopiero po złożeniu wniosku wizowego, gdyż wtedy otrzymacie unikalny numer, który należy podać w tytule przelewu.

No dobrze, mamy już wizę, teraz trzeba zorganizować transport (a w zasadzie to na odwrót, gdyż do wniosku wizowego musimy dołączyć kopię rezerwacji na lot...). Co jakiś czas można upolować naprawdę tanie bilety, za nieco ponad 1000 zł, z przesiadką w jednym z miast europejskich bądź bliskowschodnich. Opcją najwygodniejszą jest oczywiście przelot bezpośredni Lotem, bilet kupowany z odpowiednim wyprzedzeniem lub w szaloną środę :) kosztuje ok. 2000 zł.

PEKIN - KOMUNIKACJA:
Najpierw oczywiście musimy dostać się z lotniska do miasta. Najwygodniej skorzystać z Airport Express. Jest to pociąg kursujący pomiędzy wszystkimi terminalami oraz hubem transportowym Dongzhimen niedaleko centrum Pekinu. Przejazd kosztuje 25 CNY, zajmuje ok. 30 minut. Niestety, pociąg jeździ dopiero od 6:00 rano, więc jeśli wylatujecie z Pekinu porannym lotem (np. Lotem :) ), będziecie musieli wziąć taksówkę (w naszym przypadku był to koszt 83 CNY, w tym drobna opłata za wjazd na teren lotniska).
Pekin jest zakorkowanym miastem. Bardzo pomocna w przemieszczaniu się jest Smart Card. Jest to zbliżeniowy, przedpłacony bilet - ładujemy go taką kwotą, jaką uznamy za odpowiednią. Przy wejściu i wyjściu z komunikacji miejskiej przykładamy kartę do czytnika, tym samym obciążając ją należną kwotą. Aktualny balans na karcie można sprawdzić właśnie w czytniku-kasowniku bądź w specjalnym automacie.

Przy zakupie karty (depozyt 20 CNY - kwotę tą odzyskamy, oddając kartę przed wyjazdem), musimy ją doładować za minimum 20 CNY. My załadowaliśmy za 130 za osobę, i wystarczyło nam to na tydzień intensywnego jeżdżenia po mieście i poza nim, zostało nam po ok. 40 CNY na kolejny wyjazd. Wygodny jest fakt, że możemy zapłacić naszą kartą za Airport Express. Dodatkowo, dzięki Smart Card otrzymujemy 50% zniżki na przejazdy autobusami i trolejbusami (to taka walka władz z zatłoczonym metrem), tak więc najtańszy przejazd będzie nas kosztował zaledwie 1 CNY (koszt każdego przejazdu uzależniony jest od przejechanej odległości).

Jedynym uprzykrzeniem w korzystaniu z metra jest fakt, że zawsze przed wejściem musimy prześwietlić bagaż oraz przejść przez bramkę detekcyjną. Niemniej, odbywa się to dość sprawnie, korki tworzą się jedynie w godzinach szczytu, na głównych stacjach.

PEKIN - GDZIE SIĘ ZATRZYMAĆ?
Pekin oferuje bogate zaplecze hotelowe, a widełki cenowe są ogromne, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Należy jednak pamiętać, że Pekin jest ogromny, więc przed zrobieniem rezerwacji warto sprawdzić na mapie, gdzie znajduje się nasz hotel, i jakie są z niego możliwości dojazdu do ścisłego centrum. Jeśli marzycie o tradycyjnym chińskim hotelu, szukajcie takich, które są umiejscowione w starych hutongach.



PEKIN - GDZIE I CO JEŚĆ?
O ile nie jesteście absolwentami sinologii lub prawdziwymi maniakami Chin, jedzenie w Pekinie będzie dla Was jak rosyjska ruletka. ;) W tanich knajpach nie występuje coś takiego, jak menu w języku innym, niż chiński. Czasem dla ułatwienia będą obrazki, ale raz, że odbiegają od rzeczywistego wyglądu serwowanych dań, a dwa, że i tak nie widać, co jest w środku.

A w środku może być wiele, i najczęściej będą to takie elementy podrobów, które w Polsce uchodzą raczej za składniki karmy dla zwierząt lub odpady produkcyjne. Nawet w pysznie wyglądającym pierożku możemy znaleźć np. mielone jądra. Pomińmy opis zupy z jaskółczych gniazd czy jaja gotowane w moczu młodych chłopców (tzw. jaja prawiczków). Chińskim przysmakiem, który kupimy w każdym supermarkecie, są baluty, czyli jajka z embrionami. Przy tych "smakołykach" przekąski takie, jak prażone świerszcze czy pieczone jaszczurki, wydają się być normalnym, staropolskim, niedzielnym daniem. ;)

Nam, szczerze mówiąc, kuchnia chińska nie przypadła do gustu, ale znaleźliśmy kilka akceptowalnych dań, takich jak różne szaszłyki czy nadziewane buły gotowane na parze - baozi, popularne w całej Azji Południowo-Wschodniej.


Dla spragnionych zachodnich smaków, Pekin oferuje masę włoskich i amerykańskich knajp, na czele z KFC i McDonald's (nota bene w cenach wyższych, niż w Polsce).

Na targu kupicie tanie owoce, w tym słynne duriany i smocze owoce.

Podobnie, jak w Japonii, w Chinach spotkacie setki produktów z dodatkiem zielonej herbaty, od lodów począwszy, na chipsach i makaronie kończąc. Charakterystyczny słodko-mdły smak będzie Wam wciąż towarzyszył.


Jednak największą specjalnością kulinarną Pekinu jest osławiona kaczka. I jest to sława, na którą ptak ten naprawdę zasłużył. Pomimo naszej niechęci do kuchni chińskiej, to danie wciąż wspominamy z nostalgią. Niestety, nie jest to tania przyjemność: my za kaczkę i butelkę lokalnego wina zapłaciliśmy w restauracji 257 CNY.

PEKIN - PIENIĄDZE I PŁATNOŚCI:
- BANKOMATY - znajdziecie je praktycznie wszędzie. Nie ma z nimi takich problemów, jak w Japonii, jednakże nie w każdym uda się zrealizować wypłatę. I nie ma tu reguły (np. że nie zadziała jakiś konkretny rodzaj karty czy jakiś bank w ogóle nie będzie akceptował polskich "plastików"). Wypłacaliśmy pieniądze 4 razy, w bankomatach różnych sieci. Nasz bank rozliczył wszystkie transakcje po tym samym kursie. 2 razy nie udało się nam wypłacić gotówki - nie wiadomo, czemu. Większość bankomatów ma dostępne menu po angielsku, więc nie działamy w ciemno.

Przed wyjazdem czytaliśmy, że bankomaty nie obsługują zachodnich kart w weekendy. Okazało się to nieprawdą. :)
- BANKI - od razu uprzedzę, że wpis będzie emocjonalny. ;) TRZYMAJCIE SIĘ OD NICH Z DALEKA!!! Poszliśmy, pierwszego dnia, wymienić na próbę 400 USD i 350 EUR, co miało nam starczyć na cały tydzień. Ponieważ w Chinach występuje wielki problem z podrabianymi pieniędzmi, uznaliśmy, że wymieniając gotówkę w banku, nie padniemy ofiarą oszustwa. Tak oto zaczęła się nasza dwugodzinna batalia. Na naszej ulicy znajdowały się siedziby 4 banków. Bank nr 1: kolejka 23 osoby. 1 okienko. Mamy czas. Po 15 minutach przed nami wciąż 23 osoby. Dobra, idziemy do konkurencji. Bank nr 2: kolejka 5 osób. Super! Wygodnie siadamy i obserwujemy lokalne życie bankowe. 1 okienko, w Pekinie to chyba standard. Nad kasjerką stoją 3 koleżanki i patrzą, co też ona wyrabia. Ok, może w 4 szybciej obsłużą klienta. A gdzież tam! 30 minut później: przed nami już "tylko" 4 osoby. W tym tempie dojdziemy do okienka za 2 godziny. Zaglądamy więc do banku obok. Bank nr 3: tu szok - nikogo! Upewniamy się, czy na pewno jest czynny i z przedwczesną radością zasiadamy przy okienku. Pani nie mówi po angielsku, ale chyba łatwo się domyślić, po co wciskamy jej zachodnią walutę. Liczy ją kilka razy, zaczyna wpisywać cyferki do komputera. Prosi o paszport. Spisuje dane osobowe. Ok, w końcu kraj komunistyczny. Po chwili znika z pieniędzmi i paszportem. To już fajne nie jest. Wraca. Teraz wypełnia jakieś papiery. Jedna kartka, druga, dziesiąta. Wszystko po chińsku, z naszymi danymi. Pokazuje, gdzie podpisać. Chwila, chwila, przecież nawet nie wiemy, co podpisujemy! Może właśnie zaciągamy kredyt albo poddajemy się dobrowolnej egzekucji komorniczej za nieistniejące długi? No ale trzeba. Następnie paszport jest kserowany. Po co, przecież już spisała dane? Ale pani nie rozumie. Znów znika na kilkanaście minut. Woła przełożonego, on znów przelicza pieniądze i sprawdza podpisy. Czujemy się, jakbyśmy pożyczali z milion dolarów, a nie wymieniali równowartość minimalnej krajowej. Jedyna informacja po angielsku, jaką uzyskaliśmy w banku, to ta, by te wszystkie kwity z wymiany trzymać aż do wylotu. No pięknie. Nadchodzi wyczekiwany moment wypłaty renmimbi: jaki jest nasz szok, gdy dostajemy mniej, niż oferowano nam na lotnisku. Sprawdzamy pieniądze. Znajdujemy podróbki. I to nie jedną. A niby wszystkie zostały sprawdzone przez kasjerkę. Robi się niesympatycznie. Na szczęście, bez problemu wymieniamy wszystkie podrobione i zniszczone banknoty. Zajęło nam to tylko 65 minut...

- HOTELE - pieniądze można wymienić także w lepszych hotelach (czyli nie w naszym...). Niestety, nie wszystkie oferują wymianę dla nie swoich gości, poza tym tu też zdarzają się podróbki. Kurs bankowy.
- KANTORY - nie ma. Uroki komunizmu.
- CINKCIARZE - na własną odpowiedzialność. Patrz - PODRABIANE PIENIĄDZE.
- LOTNISKO - i tu szok. Jest to chyba pierwszy kraj, o jakim słyszeliśmy, gdzie najlepiej wymienić walutę na lotnisku, i to jeszcze przed wyjściem ze strefy, gdzie odbieramy bagaże. Niby o tym czytaliśmy, ale nie wierzyliśmy (znając np. kursy wymian z warszawskiego lotniska). Uwierzcie!
PŁATNOŚCI KARTĄ: nie są tak popularne, jak w Polsce, ale z pewnością zapłacimy w ten sposób łatwiej, niż w Japonii. Nie ma problemu z płaceniem w dużych sklepach czy lepszych restauracjach. Hostele, małe sklepy, knajpy, zwykle bazary i kasy biletowe nie akceptują płatności kartą lub przyjmują tylko chińskie.
PODRABIANE PIENIĄDZE: jak wspomnieliśmy, jest to plaga, z którą rząd stara się walczyć, wprowadzając nowe zabezpieczenia na banknotach. Dobrze jest zaopatrzyć się w lampę UV, wydatek kilkunastu złotych, który może się szybko zwrócić. Jednak jest to dość nieporęczne i nie korzystaliśmy z niej. Pieniądze można rozpoznać też na dotyk. Każdy banknot w Chinach ma wizerunek Mao. Trzeba pomiziać go po koszuli. ;) Jeśli wyczujemy wyraźną chropowatość pod paznokciem, to znak, że jest oryginalny lub chociaż dobrze podrobiony, więc jest szansa na jego spieniężenie. :)

PEKIN - BEZPIECZEŃSTWO:
Pekin jest ogólnie bezpiecznym miastem, choć trzeba pamiętać, że pieszy nigdy nie ma pierwszeństwa, a przechodzenie przez ulicę nie na zielonym świetle odbywa się na własną odpowiedzialność. Nawet po kilkumiesięcznym pobycie w krajach arabskich, chińska kultura drogowa może zaskoczyć.
Należy zachować podstawowe zasady bezpieczeństwa, nie włóczyć się nocą po nieoświetlonych hutongach, a w zatłoczonym metrze mieć na oku zamknięcie swojego plecaka. Klasyk, jak wszędzie.
PEKIN - CO WARTO ZOBACZYĆ?

- ZAKAZANE MIASTO (60 CNY) - czyli chiński klasyk. Bardzo zatłoczone, mieści się tu pewnie z milion Chińczyków. ;) Warto dopłacić 10 CNY i odwiedzić część z wystawą z zegarami oraz (też za 10 CNY), pawilony we wschodniej części Zakazanego Miasta z operą i skarbcem.

- PARK JINGSHAN (10 CNY) - z przepięknym widokiem na południową część Pekinu i Zakazane Miasto.

- PLAC TIAN'ANMEN z MAUZOLEUM MAO, POMNIKIEM BOHATERÓW LUDOWYCH I WIELKĄ HALĄ LUDOWĄ (za darmo)

- ŚWIĄTYNIA LAMY (25 CNY) - trochę jak w Tybecie, jedna z najładniejszych świątyń, jakie oferuje Pekin

- ŚWIĄTYNI KONFUCJUSZA I AKADEMIA CESARSKA (30 CNY) - oraz niedalekie hutongi.

- WIEŻE BĘBNA I DZWONU (60 CNY) - warto dodatkowo zagłębić się w okoliczne malownicze uliczki, szczególnie te prowadzące na południe.


- ZOO (19 CNY) - ogromne założenie, można tu spędzić cały dzień. Wybiegi dla zwierząt są często znacznie od siebie oddalone. Świetne miejsce na piknik. I najważniejsze - pandy!



- WIELKI MUR CHIŃSKI - my wybraliśmy rzadko odwiedzane Jiankou 60 kilometrów od Pekinu. Dwudniowy trekking (noc na murze), kosztował nas 75 CNY.

- ŚWIĄTYNIA NIEBA (35 CNY) - troszkę przereklamowana, ale zobaczyć, będąc w Pekinie, trzeba. W parku można spędzić miłe, leniwe popołudnie.

- ULICE WANGFUJING I QIANMEN DAJIE - miejsce, gdzie można poczuć się jak na Polach Elizejskich, ceny takie same, sklepy takie same i wszędzie kupujesz rzeczy "made in china".

- PAŁAC LETNI - YIHEYUAN (30 CNY) - olbrzymie, piękne założenie, z wielkim jeziorem, po którym można popływać wypożyczonym rowerem wodnym (60 CNY za godzinę). W weekendy są tu dzikie tłumy.


- STARY PAŁAC LETNI - YUANMINGYUAN (10 CNY) - mniej zatłoczony, jednak kompletnie zniszczony. Pozostał wielki park i kompleks połączonych ze sobą jezior.

Pomimo, że spędziliśmy w Pekinie tydzień, nie zdążyliśmy zobaczyć wszystkiego, co chcieliśmy.

PEKIN - PODRÓBKI:
Abstrahując od podrabianych pieniędzy, podróbki są tym, co przyciąga do Chin masę turystów. Pekin obfituje w miejsca, gdzie za kilkadziesiąt czy kilkaset złotych kupicie podrabiane torby, zegarki, kosmetyki, ubrania, zabawki, elektronikę i co jeszcze Wam przyjdzie na myśl. Głównymi miejscami na tego typu zakupy są SILK MARKET oraz PEARL MARKET. Pierwszy z nich wygląda bardziej na luksusowe centrum handlowe. Poza podróbkami można kupić tu bardzo dobrej jakości produkty wykonane z jedwabiu, nawet kołdry z wypełnieniem z naturalnego jedwabiu (jednak jak wszędzie w Chinach, i tu trzeba uważać na podróbki). Na bazarze perłowym, jak nazwa wskazuje, poza podrabianymi zegarkami czy torebkami, zdobędziemy przepiękne perły w świetnych cenach.

Jeśli przy cenach jesteśmy, żelazną zasadą jest targowanie się. Nawet, jeśli przy wejściu do jakiegoś sklepu widnieje napis "no haggling". :) Dobrze jako wyjściową cenę podać 10% tej proponowanej przez sprzedawcę, nie zwracając uwagi na jego krzyki czy nawet złość, a płacić najwyżej 20%. Jeśli handlarz nie przystaje na naszą propozycję, nie przejmować się i iść do innego.
Wspomniane bazary są jedynym miejscem w Pekinie, gdzie bez większych problemów dogadamy się po angielsku. Wymogi handlu międzynarodowego. :)

PEKIN - PODSUMOWANIE FINANSOWE (za osobę):
TRANSPORT: (171 CNY = 102 PLN)
Smart Card - 130 (w tym 20 depozytu)
taksówka na lotnisko - 83
BILETY WSTĘPU: (259 CNY = 155 PLN)
zoo - 19, świątynia Lamy - 25, świątynia Konfucjusza - 30, wieże Bębna i Dzwonu - 30, Zakazane Miasto - 60 + 10, park Jingshan - 10, Świątynia Nieba - 35, Pałac Letni - 30, Stary Pałac Letni - 10
ZAKWATEROWANIE: (645 CNY = 385 PLN)
pokój dwuosobowy z łazienką w hostelu (7 dni) - 1290
PRZYKŁADOWE CENY:
szaszłyk na ulicy - 5, lody - 6, puszka napoju gazowanego - 3, obiad w garkuchni - 11, krem do rąk w sklepie dla turystów - 30, podróbka markowych perfum w markecie - 20-35, zestaw w KFC - 35, duża woda - 3,5, kaczka po pekińsku i butelka wina w restauracji - 257, podróbka Conversów - 70, magnes na lotnisku - 12
TREKKING PO WIELKIM MURZE CHIŃSKIM: (75 CNY = 45 PLN)

Podsumowanie finansowe i opis trekkingu na: www.Niskowo-Land.com

Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

don-bartoss 1 czerwca 2016 11:06 Odpowiedz
"ksero", a nie "xero". Fajna relacja, niedawno sam wróciłem z Chin. Miło się czyta.